warto przeczytać

Gość Niedzielny

 


Dla MAMY - od Jej dzieci

Szczęść Boże!

 

Przesyłam szykowany na 27 listopada (w uroczystość Matki Bożej Objawiającej Cudowny Medalik) prezent dla Mamy - mozaikę 246 zdjęć z udziałem 266 osób noszących Cudowny Medalik lub inne Maryjne sakramentalium.

Po co?

Jeszcze niedawno odpowiedziałbym – jako świadectwo, ścieżkę przygotowaną dla innych, by taka mozaika zobaczona w parafialnej gablotce mogła zaintrygować chociażby jedną, dwie osoby, chcące dowiedzieć się więcej, chcące poznać historię paryskiego objawienia, chcące kroczyć drogą Maryjną...

Dziś odpowiem – nie wiem. Ale ufam.

Historię powstawania tegoż prezentu i inne informacje z nim związane znajdują się na stronie - https://wytrwaj.wordpress.com/2018/11/11/dla-mamy-dziekuje/

Bardzo zachęcam do przeczytania i dziękuję za każdą cząstkę dobra w tej sprawie.

 

O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.


Świadectwo mamy

Nazywam się Beata Kaczorowska i z moim mężem Maciejem jesteśmy rodzicami czwórki dzieci, z czego trójka jest w Domu Pana. Wiktoria zmarła zaraz po porodzie, Dawidek żył 7 dni, a Dominiś ponad 2 miesiące – odszedł 1 listopada w Święto Wszystkich Świętych.

 

Chciałam złożyć świadectwo i oddać Bogu Chwałę za cud życia, za łaskę bycia Rodzicem. Po odejściu dzieci baliśmy się z mężem kolejnej ciąży i strach nabierał coraz większych rozmiarów. Po ludzku ciężko to opisać, zrozumieć... żyć i tylko my z mężem wiemy jak nas to bolało, boli... lecz jeśli ten ból i smutek oddamy Bogu, On nas podniesie, doda sił tam gdzie ich nie ma... może i nie ogarniemy tego naszym rozumem, gdyż jesteśmy ograniczeni ludzkim myśleniem, kategoryzowaniem co dobre a co złe, co miłe a co niemiłe...co radosne a co smutne... ten świat dyktuje zupełnie inne wartościowanie i to co po Bożemu, patrząc oczami wiary, a raczej czując duszą natchnioną wiarą nazwiemy wartością, po ludzku na tym świecie nazwiemy raczej stratą... bo patrząc na nasze przeżycia no cóż straciliśmy dzieci, najgorsze co może być dla rodzica... ale patrząc wiarą w życie wieczne w Domu Pana i Zmartwychwstanie... to mamy dzieci w Niebie gdzie również chcemy dotrzeć! Kiedyś pytałam księdza czy nasze dzieci to Aniołki, ksiądz odpowiedział, że nie, raczej są to Święci...więc mamy Święte dzieci! Czy może być coś cudowniejszego patrząc przez pryzmat wiary? Choć po ludzku tęsknimy i to bardzo boli,że nie mamy ich tutaj... patrząc wiarą mamy wielkich orędowników w Niebie ,nasze Święte dzieci, które się za nas modlą i to czujemy każdego dnia!Każdego dnia!

 

Pisząc to ktoś może powiedzieć - no tak wariatka... ale wolę i chcę być takim Bożym wariatem z nadzieją i wiarą, niż załamaniem nerwowym bez wiary.

 

Wszystko się zmieniło gdy poszliśmy pierwszy raz na Wieczór Uwielbienia i Modlitwę Wstawienniczą. Później już Pan Bóg nas pokierował kolejno - przyjęliśmy z mężem Szkaplerz Karmelitański oddając się w opiekę Maryi, zawierzając swe życie i małżeństwo z pragnieniem stworzenia rodziny i wzrastania do świętości. Poznaliśmy Wspólnotę Jezusa Miłosiernego, uczestniczyliśmy w cudownym Kursie Alfa, gdzie na Górze Św. Anny nabraliśmy mocy Ducha Świętego. Następnie przeszłam Kurs Nowe Życie, gdzie naprawdę odrodziłam się w Duchu Świętym. Tam otrzymałam Słowo, że Bóg obdarzy nas dużą ilością dzieci! Zaufaliśmy Bogu, uchwyciliśmy się tych Słów. Pamiętam jak czytając Słowo Boże uderzyły mnie Słowa z Ewangelii według Świętego Łukasza  (Łk 10):

 

W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu.  Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.  Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: 'Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła'. A Pan jej odpowiedział: 'Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba <mało albo> tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona'.

 

Tak często słyszałam ten fragment, ale pierwszy raz zrozumiałam, że potrzebna jest WIARA nie w ludzkie możliwości, ale Wszechmogącego Boga, wtedy wszystko stanie się możliwe!

 

Gdy pierwszy raz byłam w Sanktuarium Św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Rybniku – Chwałowicach, byłam zachwycona. Wchodząc, zobaczyłam wielki obraz jej Świętych Rodziców z napisem głoszącym ich Rocznicę kanonizacji. Tam po raz pierwszy dowiedziałam się, że Św. Teresa od Dzieciątka Jezus miała Świętych Rodziców, którym Pan Bóg wziął za ich życia dzieci do Nieba! Zachwyciłam się ich Świętym życiem Małżeńskim, zaczęłam się modlić do nich o wstawiennictwo. Pewnego dnia zabrałam męża na Spotkanie Wspólnoty Jezusa Miłosiernego, które połączone było z Adoracją Najświętszego Sakramentu. Gdy weszliśmy okazało się, że Ksiądz Proboszcz zapowiada modlitwę za wstawiennictwem Św. Ludwika i Zelie Martin o potomstwo dla Małżeństw z modlitwą indywidualną i uczczeniem relikwii. Staliśmy zszokowani, wiedząc w sercu, że tak miało być i to nie przypadek. Znajomi pokiwali znacząco głowami, a my podeszliśmy przed Ołtarz Pański. Pamiętam piękne modlitwy, Relikwie Św. Ludwika i Zelia i cudowne uczucie w sercu. Po modlitwie i ucałowaniu Relikwii Ksiądz Proboszcz podarował nam obrazek z wizerunkiem tych Świętych, pytając o nasze imiona i skąd jesteśmy - obiecał modlitwę. Zaprosił nas również do przybycia w czasie, gdy Relikwie Św. Tereski od Dzieciątka Jezus nawiedzą Kościół, co uczyniliśmy. Gdyby nie to, że są takie Nabożeństwa z uczczeniem Relikwii, może nigdy bym się nie dowiedziała o Św. Ludwiku i Zelii, nie skierowałabym próśb... więc jest to wielki dar z którego możemy czerpać!

 

Bardzo się cieszyłam mogąc przyjść ponownie do Sanktuarium już w ciąży i dziękować Św. Teresie i jej Rodzicom za wstawiennictwo, prosząc o dalsze orędowanie.

 

Dziś jesteśmy szczęśliwymi rodzicami Ani, która urodziła się 10 kwietnia 2017 w ostatni dzień Nowenny Pompejańskiej (odmawiałam ją całą ciążę, poród był drogą cięcia cesarskiego, daty porodu nie znałam wcześniej i jest to dla nas kolejny znak opieki Maryi). Mąż nie mógł przebywać na sali cięcia cesarskiego, więc ustaliliśmy, że przyjedzie później. Gdy ja przebywałam na sali mąż udał się na spacer w nasze ulubione miejsce, gdzie dokończył Nowennę zmawiając jej ostatnią część. Zaraz po narodzeniu Aneczki wykonałam zdjęcie, które mąż otrzymał jak się okazało pod obrazem Św. Józefa, gdzie często spacerowaliśmy, a ja również do Niego modliłam się litanią. Podczas ciąży zawierzyliśmy się Matce Bożej Pompejańskiej i wstawiennictwu Świętych Rodziców Teresy i jej samej, również Św. Charbela i Św. Józefa. Jaki to wielki dar, że możemy ich prosić o pomoc i wstawiennictwo przed Bogiem! Trzeba z tego korzystać!

 

Cała ciąża przebiegła bez jakichkolwiek komplikacji! Podczas ciąży cały czas staraliśmy się mocno ufać, lecz ułomność nasza również dawała się we znaki i nie raz strach powracał, lecz modliliśmy się mocno i Pan Bóg dodawał otuchy, dodawał sił! Jemu nie przeszkadza nasza chwiejność wiary, czy lęk... Gdy Go zapraszamy do naszego życia ON JEST STAŁY mimo naszego braku stałości ON JEST! I opiekuje się cały czas!

 
Słowo Boże dodawało nam sił:
 'Z całego serca Bogu zaufaj, 
nie polegaj na swoim rozsądku, 
myśl o Nim na każdej drodze, 
a On twe ścieżki wyrówna.'
 
(Księga Przysłów)

 

Moja Pani Doktor, która również się za nas modliła, mówiła, że ja sobie tę ciążę wyleżałam, gdyż chcąc dać coś od siebie po ludzku po prostu leżałam i odpoczywałam w ciąży. Wtedy odpowiadałam, że to cud Boży, bo gdzie kończą się ludzkie możliwości, zaczyna się łaska Boża, z którą trzeba współpracować. Po ludzku staraliśmy się robić wszystko, a całą resztę zawierzyliśmy Panu Bogu! Trzymając się słów Św. Ignacego Loyli staraliśmy się łączyć je z własnym wysiłkiem: 'Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw zależało tylko od Boga, a nie od ciebie; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła'.  

 

Wierzę, że Pan Bóg posługuje się ludźmi i nas obdarzył cudowną opieką Pani Doktor prowadzącej ciążę. To tak po ludzku, bo duchowo to wiemy, że lekarzem prowadzącym ciążę był sam Jezus Chrystus!

 

Nasza Rodzina cały była z nami i pomagała, wspierała modlitwą. Znajomi i nieznajomi, doprawdy wiele nam znanych i nieznanych osób modliło się, za co chcemy powiedzieć Bóg zapłać! Nasi Księża z Parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Miłości i Sprawiedliwości Społecznej do której należymy również się za nas modlili i wspierali. Dawali słowa nadziei, wskazując na Jezusa kroczącego w drodze do Emaus. Tłumacząc, że tak samo Jezus kroczy i z nami w tych ciężkich dla nas chwilach... I oto narodziła się nasza Ania - owoc naszej miłości i wspólnych modlitw!

 

Na koniec dodam takie wspomnienie sprzed lat. Będąc w Kościele p.w. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus otrzymałam obrazek. Wszyscy otrzymywali obrazki, lecz mój był zupełnie inny. Był to wizerunek jakiejś Zakonnicy. Piszę „jakiejś”, gdyż nie było napisane kogo przedstawia. Jedynie z tyłu znajdowało  się błogosławieństwo Księdza. Pamiętam, jak dziwiłam się czemu właśnie ja dostałam taki obrazek. Zatrzymałam go, pytałam znajomych i rodzinę, czy wiedzą kogo przedstawia. pamiętam jak Mama mojego męża powiedziała, że to chyba Św. Teresa, po czym zaczęłam czytać o jej życiu i przesłaniu modlitw za grzeszników. Za jej wstawiennictwem jakiś czas się modliłam i zatrzymałam obrazek. Później jakoś zapomniałam o niej i modlitwach za jej wstawiennictwem, ale obrazek cały czas nosiłam ze sobą. Po latach zakonnica z obrazka sama się przypomniała w Kościele pod jej wezwaniem, gdzie poznałam jej Świętych Rodziców i jestem pewna, że również za ich wstawiennictwem otrzymaliśmy łaskę o którą prosiliśmy.  Chciałam tutaj koniecznie podkreślić, że jesteśmy małżeństwem jak każde inne, małżeństwem które ma dobre i złe dni, małżeństwem które również ma czas sprzeczek czy innych poglądów...nie jestemy Święci,choć drogą małżeństwa pragniemy się uświęcić. Jak istotne jest to żebyśmy umieli przepraszać i wybaczać sobie nawzajem...zrozumieć również,że Bóg nie gardzi nami ,lecz naszym grzechem i że Bóg przychodzi zwłaszcza do osób które są poranione, które się źle mają...więc jeśli mamy problemy ,jeśli jesteśmy padnięci dosłownie w swoim marazmie życia prośmy już Boga o pomoc, bo On właśnie do Ciebie przyjdzie... Przychodzi do tych co źle się mają, by leczyć jako lekarz dusze, ciało i On prowadzi do Świętości, nie możemy się uświęcić bez Niego, więc nie czekajmy aż będziemy czyści bez grzechu by do Niego przyjść, bo sami tego nie dokonamy, przyjdźmy do Niego by takimi się stać.

 

Bogu niech będą dzięki, za Świętych, za ich życie które mamy naśladować, za możliwość proszenia ich o pomoc w wypraszaniu łask! Bóg realnie wkracza w życie człowieka, gdy Go do naszego życia zaprosimy i hojnie udziela łask tam, gdzie po ludzku wydaje się to niemożliwe! Trzeba uwierzyć, że w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, dzieją się rzeczy niepojęte!

 

Chwała Panu i Maryi! Amen


Zapamiętaj mnie (90 dni)

Aby uzyskać dane do logowania zadzwoń: 32 733-39-42